Dawid Radziszewski

Louisa Gagliardi
Uzasadniona wątpliwość
29.09-29.10.2022

 

 

Louisa Gagliardi w rozmowie z Karoliną Plintą

Karolina Plinta: Na twoją najnowszą wystawę w Galerii Dawid Radziszewski składa się sześć prac. Mam wrażenie, że nic ich nie łączy. 

Louisa Gagliardi: Z początku można odnieść takie wrażenie, ale każda z moich prac polega na grze między tym, co wewnątrz i na zewnątrz, z perspektywą i percepcją. Wybrane przeze mnie obrazy podkreślają momenty intymności i refleksji w otoczeniu, które wydaje się jednocześnie znajome i tajemnicze. Podejmują kwestię potencjalności i konsekwencji. Moje prace często krążą wokół czegoś, co właśnie się wydarzyło albo zaraz ma się wydarzyć. To, czy skojarzenia będą pozytywne czy negatywne, zależy już od odbiorcy.

Twoje wcześniejsze prace bardzo wyraźnie odnosiły się do współczesnej kultury, definiowanej przez nowoczesne technologie. Bohaterowie twoich prac byli „użytkownikami”, awatarami zawieszonymi między rzeczywistością wirtualną i fizyczną. Motywem, który zapadł mi w pamięć, była dłoń trzymająca smartfona. Teraz mam wrażenie, że ten temat jest jakby mniej istotny, czy słusznie? 

Tak właściwie telefony pojawiały się tylko na dwóch obrazach. Ale ponieważ postacie wydają się oświetlone przez niewidzialne ekrany, można odnieść wrażenie, że są one stale obecne. Te tematy ciągle mnie interesują, ale są mniej widoczne. Aktualnie skupiam się bardziej na kontekście i sytuacji, w jakiej umiejscawiam postacie, niż na specyficznych gestach. Te sceny mogą przypominać obrazy napotykane w filmach albo w mediach społecznościowych, więc w tym sensie wymiar cyfrowy wciąż ma wpływ na moją działalność.

Kim są bohaterowie twoich najnowszych prac?

Myślę, że ci „bohaterowie” (lub antybohaterowie) przypominają „użytkowników” z moich wcześniejszych prac. Teraz widzimy po prostu więcej otoczenia, w jakim funkcjonują, i tego, co robią z daleka od swoich urządzeń. Chciałabym też dodać, że na moich obrazach nie umieszczam nigdy podobizn rzeczywistych osób, ale wydają się one bardziej żywe niż kiedykolwiek przedtem. Formalne wyrafinowanie sprawia, że ich surrealistyczny charakter staje się bardziej przekonujący.

Mam wrażenie, że najważniejszym tematem jest dla ciebie człowiek. Nawet krowie łaty przypominają ludzkie sylwetki. Na obrazie Low Key sylwetki ludzi widnieją na karoserii samochodu. To jakby „scenki rodzajowe wewnątrz scenek rodzajowych”. Ciekawi mnie ich znaczenie.

Interpretacja stoi już po stronie odbiorców. Ciekawi mnie, jakie ludzie mogą mieć skojarzenia podczas oglądania tych prac. Jednocześnie nie sądzę, żeby to człowiek był najważniejszym tematem w mojej twórczości. Raczej uważam, że chodzi o uczucia, wygenerowane w relacjach między wymyślonymi postaciami w świecie, który stworzyłam. Nigdy nie mam na myśli jakiejś konkretnej emocji, którą chciałabym przekazać widzowi. Moim zamiarem jest wzbudzenie różnorodnych uczuć, i możliwe, że doświadczenie to ewoluuje w miarę tego, jak długo obcuje się z dziełem.

Jaka jest rola pozaludzkich obiektów w twoich pracach?

Ponieważ nie uważam ludzkich postaci (czy figur) za najistotniejszy element moich prac, sądzę, że zwierzęta czy nieożywione przedmioty mają równie duże znaczenie jak wspomniane figury czy przestrzenie, w których te postacie przebywają. Ludzkie czy pozaludzkie byty stanowią dla mnie elementy pewnej układanki. W każdym obrazie staram się odkryć najbardziej frapującą metodę na jej złożenie, tak, by elementy współgrały razem ze sobą. Możesz też zauważyć, że jedynie postacie na dalszym planie (w zadrapaniach na samochodzie czy w krowich łatach) nawiązują ze sobą faktyczny kontakt. Nawet w The Eye of the Storm dłonie oddziela szkło.

Wiele dziś mówi się o odpowiedzialności człowieka wobec środowiska naturalnego i istot pozaludzkich. Ty w tym czasie malujesz krowy na łące i podpisujesz je Luncheon on the Grass (Obiad na trawie). Czy nabijasz się z aktywistów ekologicznych?

Zupełnie nie. Tytuł to inspiracja Śniadaniem na trawie Edouarda Maneta, obrazem, który przedstawia ludzi na pikniku w plenerze. Ja namalowałam krowy podczas ich własnego pikniku. W pewnym sensie postacie ludzkie również uczestniczą w pikniku, ponieważ znajdują się w krowich łatach. Manet zainspirował jeszcze jeden obraz na mojej wystawie – zarysowania kluczem na karoserii samochodu w Low Key.

Czy lubisz jeździć samochodem? Czym jest on dla ciebie, jego wnętrze i powierzchowność?

Podoba mi się idea jazdy. Zrobiłam prawko podczas pandemii, ale i tak to moj partner prowadzi w 95% przypadków. Niestety wciąż nie czuję się jeszcze swobodnie kierując samochodem, zazwyczaj maksimum moich możliwości to rola nawigatorki. W Szwajcarii mamy niezłą komunikację publiczną i oszczędzam sobie problemów z parkowaniem, utrzymaniem auta, ubezpieczeniem itp. Nie jest to najbardziej ekologiczny środek transportu, ale jest coś przyjemnego w przebywaniu w swojej prywatnej przestrzeni między punktem A a punktem B. To coś innego niż podróż pociągiem, rowerem czy samolotem. Moją motywacją do zrobienia prawa jazdy była fantazja o wyprawach, wolności poruszania się we własnym małym bąbelku dokąd chcę, kiedy chcę i z kim chcę albo nie. Samochód na obrazie Low Key przedstawia auto, które należy do mojego ojca. Marzył o własnym wozie od kiedy pamiętam, i kiedy wszystkie dzieci wyprowadziły się z domu, wreszcie to zrealizował.

Wydaje mi się, że krajobraz ma istotne znaczenie w twoich nowych pracach – co chciałabyś przez to zakomunikować?

Lubię posługiwać się krajobrazem, by pomóc w ekspresji wrażeń, jakich poszukuję w konkretnym obrazie. To często oznacza, że przestrzeń będzie zawierała realne właściwości (drzewo albo piasek plaży), ale będę manipulowała nimi tak, by dopasowały się do postaci, które tę przestrzeń zaludniają. Tak samo jak w przypadku postaci, również scenerie nie reprezentują żadnych faktycznych miejsc. Mam nadzieję, że przypominają scenerię snów. Jest w nich wiarygodność, ale szczegóły albo okoliczności wewnątrz tych przestrzeni ją podważają. 

Zaczynałaś jako graficzka i ilustratorka. Jaka jest twoim zdaniem różnica między ilustracją a obrazem?

Moim zdaniem ta różnica tkwi w fakcie, że ilustracja ma do przekazania konkretny komunikat, podczas gdy obraz jest mniej sprecyzowany pod tym względem, bardziej otwarty na to, co wnosi odbiorca, działa na różnych poziomach. 

Jaką sztukę lubisz?

Lubię sporo sztuki z różnych okresów. To nie ma znaczenia, czy to instalacje, rzeźby, prace wideo czy performance. Jeśli są dobre, to będę nimi zainteresowana. To, co sprawia, że praca jest „dobra”, to z kolei jeszcze całkiem inny temat. Jestem fanką wielu malarzy, od Caravaggia, przez Claude’a Moneta, po Francisa Bacona. Ostatnio wkręciłam się mocno w Pierre’a Bonnarda. Lubię też prace współczesnych artystek, takich jak Jana Euler, Jill Mulleady, Allison Katz i wiele innych.

To jaką sztukę uważasz za „dobrą”?

Na pewno to, co rozumiemy przez „dobre”, to kwestia osobistego gustu. Są rzeczy, które mnie przyciągają z powodu moich własnych zainteresowań, ale są też prace dobre, które niekoniecznie do mnie trafią. Mogę nie przepadać za jakąś wystawą czy dziełem, ale to nie zmieni faktu, że będą one nadal „dobre” – jeśli podejmują jakieś ryzyko, wiążą się z ambicją. Spektakularna porażka jest bardziej angażująca niż byle jaka, nonszalancka robota. W idealnej sytuacji temat i forma realizacji pasują do siebie w taki sposób, że mają stuprocentowy sens, a jednocześnie są zupełnie bez sensu.

 

 



prev
next

go to the top

go to the top