Marcin Zarzeka
Bingo 13.11–12.12.2015
Sigmund Freud przy podejmowaniu trudnych decyzji zalecał rzut monetą. Nie twierdził, że należy podążać za jego wynikiem, ale badać, czy to co wypadło, cieszy nas, czy raczej rozczarowuje. W taki sposób możemy odkryć, czego naprawdę pragniemy. Informacja ta pochodzi z Wikipedii, wiec właściwie nie musi być prawdziwa, chociaż pewnie jest.
To, co na pewno jest prawdą, to fakt, że kontrolowany przypadek odgrywa dużą rolę w nowych pracach Marcina Zarzeki, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Widać za to w bardzo przemyślany sposób skomponowane obiekty do wieszania na ścianie lub ustawienia na podłodze. Nowa seria prac, jak to zwykle bywa, nieco różni się od tego, co artysta robił wcześniej. Nowością jest sposób, w jaki Marcin kształtuje relację przestrzeni wobec formy. Materiał wycięty w jednym miejscu, powraca w innym albo znika w ogóle. Prace nie są już zamkniętymi witrynami, niektóre z nich mają owalnie wycięte narożniki, które ukazują przekrój obiektów i profile materiałów. Wszystkim rządzi wewnętrzna logika języka plastycznego.
Dopiero przy bliższym kontakcie te szlachetne i wysublimowane prace zaskakują ręczną jakością wykonania, szczególnie w elementach ze szkła, gdzie nigdy nie da się przewidzieć efektu końcowego cięcia. Marcin Zarzeka inspiruje się sztuką modernistyczną, a właściwie materialną konsystencją dzieł awangardowych, interesuje go jakość wykonania i niezaplanowane usterki. Coś, czego nie widać na wyczyszczonych i perfekcyjnych reprodukcjach w IX i X tomie „Sztuki świata”. Podobnie zdjęcia prac Marcina są całkiem nieźle obrobione w Photoshopie, nie ma się więc co sugerować reprodukcją umieszczoną poniżej. Satysfakcja i rozczarowanie to dwie strony tej samej monety.