Dawid Radziszewski

Robert Świerczyński
01.02–27.02.2019

Obrazy fotograficzne Roberta Świerczyńskiego mają pionowy, wydłużony format. To kształt zbliżony do proporcji smartfona lub obróconego o 90 stopni ekranu laptopa. Zanim jednak wzrok rozpozna tę zależność, uwagę zaprząta aseptyczna poetyka tych zdjęć, ich wystudiowana selektywność, przeskalowanie i nienaturalność. Fotografia wkroczyła w epokę ciekłokrystalicznych ekranów dotykowych i nieprzypadkowo na zdjęciach Świerczyńskiego przewija się wątek czucia – skóry, powierzchni, powłoki, napięcia. Praktyka HMI (Human – Machine Interface) ujawnia tu swoje codzienne, czasem prozaiczne, a czasem poetyckie oblicze.

W ten świat człowiek zapada się coraz głębiej z każdym kolejnym zobaczonym zdjęciem. Nieprzypadkowo dyplomowa seria fotografii Roberta Świerczyńskiego przybrała również formę książki – photobooka (jak książkę można też czytać postawiony na boku laptop z portfolio artysty). W ten sposób z pojedynczych ujęć wysnuwa się opowieść, przypadkowe z pozoru zdarzenia układają się w całość. Wybór tej czy innej fotografii będzie zawsze nieco ułomny, bo wszystkie wzajemnie się dopowiadają tworząc efektowną sieć mylnych tropów i niespodziewanych wzruszeń.

Jest to świat niewolny od naddatku. Trochę bardziej czysty niż normalnie, bardziej zadbany, a mimo to wciąż prawdziwy, bo utkany z higienicznych, drobnych i ulotnych, ale jednak omyłek. Jest tu i mucha na koktajlowej sukience, popcorn rozsypany na wilgotnej, leśnej glebie, nogi wystające z ponad fotela lotniczego i foliowe ochraniacze na obuwie nazbyt dopasowane kolorystycznie do całości sceny. Przydarzyć może się coś śmiesznego – jak kobieta próbująca zrozumieć obraz namalowany do góry nogami albo plastry szynki w kształcie Afryki. Dominuje jednak zaduma nad wizualnym potencjałem tych wszystkich dziwnych incydentów.

Robert Świerczyński tropi przypadkowe zdarzenia, widoki, zbiegi okoliczności lub gesty, które sprawiają wrażenie starannie upozowanych, chociaż upozowane wcale nie są. W większości wypadków to wrażenie wynika wyłącznie z działania fotografa. Wydobywa on te wizualne kalambury z codziennego otoczenia, przeskalowuje i kadruje tak, aż nabiorą dwuznacznej rangi – ekspresji plastycznej i niewytłumaczalnej treści. Sztuczność i niekomunikatywność to dwa szczególne walory tych fotografii, które sprawiają, że wikłają się one twórczo we współczesne rozterki sztuki. Błyskotliwość zasadza się tu na odwołaniu do klasycznego instrumentarium fotografii, jej warsztatowej rangi i powagi w zestawieniu z przygodnością i doraźnością spojrzenia. Naturalnym punktem odniesienia jest tu kultura wizualna Instagrama i innych kanałów społecznościowych, które nieustannie reinterpretują rzeczywistość za pomocą zdjęć – przede wszystkim cyfrowych snapshotów. Ulotność i nadmiar właściwe smartfonowej fotografii są jednak przez Świerczyńskiego konfrontowane z klasycznymi zasadami i figurami fotografii, a spośród nich najważniejszą jest światło. Jego odcienie, promienie i odblaski niemal ostentacyjnie pojawiają się na kolejnych zdjęciach, na niektórych stając się głównym nośnikiem anegdoty.

Inną ciekawą skłonnością artysty jest unikanie ruchu w kadrze, co dodatkowo uwypukla fotograficzną naturę przekazu. Za sprawą statycznych ujęć i filmowego światła Świerczyński wprawia swoich bohaterów w stan letargu jak w atelier XIX-wiecznego fotoportrecisty, który aby uzyskać doskonale nieruchomy obraz podtrzymywał kark modela metalową podpórką. Tu, podobnie jak podczas zaćmienia słońca, wszystko cichnie i zastyga na wydłużoną chwilę w bezruchu. I na tę właśnie chwilę hierarchie ważności zostają zawieszone. Chromowany kran na tle chmurnego nieba wygięty dizajnersko w kształt odwróconego znaku zapytania jest trafną metaforą współczesnego, uduchowionego materiałoznawstwa. Przy okazji, poszukując nieoczywistych punktów styku ciał i tworzyw Robert Świerczyński fotografuje i wywołuje coś jeszcze – współczesne niezdecydowanie co do słuszności dokonywanych wyborów.

tekst: Łukasz Gorczyca

Robert Świerczyński (ur. 1990). Studiował fotografię na ECAL w Lozannie i Sztukę Mediów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

 





prev
next