Marcin Zarzeka
Obrazy 18.05–22.06.2019
Kiedyś w czasach, gdy niemal wszystko, co produkowano mogło rozłożyć się w ziemi, użytkowanie przedmiotów zostawiało na nich ślad. Wycierały się klamki, posadzki, oznaczenia liter na klawiaturach komputerów, jak również drzewce toporów, płyty gramofonowe i metalowe sztućce. Działo się to niezależnie od tego, czy w danym okresie nic nie było wspólnego, jak przed wojną, czy wręcz przeciwnie, za dużo rzeczy było wspólnych, jak po wojnie.
Dziś przedmioty nie mają czasu się zestarzeć i dostosować do ręki właściciela. Zanim zaczną psuć się z wierzchu, psują się w środku, w niewidocznych miejscach. Zostaną po nas te wszystkie nadpsute rzeczy. Do przedmiotów, które nie zmieniły się tak bardzo, które mają szansę zestarzeć się i zniknąć z godnością, należą książki, ładne szklane wazony, oraz, jeśli będziemy mieli szczęście, nasze ciała. Z pewnością też coś jeszcze ze sztuki współczesnej. Nowe prace Marcina poświęcone są książkom, ale nie temu, co w tych książkach jest napisane. Raczej temu, czym książki są w swoim materialnym wcieleniu. Prace, przypominające wielkie okładki, artysta tworzy z pianki architektonicznej, taśmy, szkła, płótna introligatorskiego, gipsu, drewnianych listew i pigmentów. Wszystkie te składniki nie rozłożą się za naszego życia.
Artysta uważnie przygląda się książce, którą ktoś bierze do ręki. Kupuje, kartkuje strony, zagniata brzegi, odkłada na półkę. Na wyklejonych płótnem introligatorskim panelach artysta umieszcza wycięte ze szkła elementy. Wykonuje precyzyjne cięcia, ale ostateczny bieg noża pozostawia przypadkowi. Szklane formy są aluzją oddającą ruch opadających stron. Inne powtarzają układ typograficzny okładek: autor, tytuł, podtytuł, wydawnictwo.
Marcina, od początku kariery artystycznej, interesuje to, co dzieje się z posiadanym przedmiotem i co oznacza jego posiadanie. Rozkłada rzeczy i architekturę na warstwy, by potem skleić je w innym porządku i zsyntetyzować w swoich pracach. Taka symboliczna prywatyzacja. To trochę tak, jakby spytać, jak dalece trzeba coś przetworzyć, żeby stało się dziełem sztuki tego a nie inne artysty.
Ostatecznie wszystkie elementy pracy komponowane są według logiki obrazu, mimo, iż Marcin nie używa pędzli i farb. Prace mają skalę, strukturę i ducha abstrakcyjnego malarstwa, zanurzonego w tradycji tego nurtu. Wszystkie dzieła powstały w ostatnich miesiącach, po przeprowadzce artysty do Warszawy.
Marcin Zarzeka urodził się w 1985 roku, studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu w pracowni Amelie von Wulffen. Od kilku miesięcy mieszka i pracuje w Warszawie.